mały Alf zaprasza nas na herbatę po turecku!
w domu gdzie mieszka Alf herbatę pija się w charakterystycznych małych szklaneczkach, których kształt przypomina tulipana. zanim jednak herbata trafi do szklanki trzeba ją zaparzyć. tradycyjnie odbywa się to w podwójnym czajniku (çaydanlık). w części dolnej gotuje się woda, a w górnej esencja. ten sposób przygotowywania herbaty wydobywa z niej pełnię smaku. herbata po turecku najczęściej jest mocna i podawana z cukrem.
o idealnie zaparzonej herbacie, ze względu na jej kolor, mówi się w Turcji - tavsan kanı, czyli krew królika...
jeśli chodzi o samą herbatę to nie wiem czy wiecie, ale według chińskiej legendy pierwszy
napił się jej cesarz Szen-Nung jakieś 5000 lat temu. zaś
według hinduskiej legendy pierwszy był święty mąż buddyjski
Bodhi-Dharma, który "wyhodował" herbatę z własnych powiek...
jak to? już tłumaczę... Bodhi-Dharma zasnął podczas czuwania, jak to zwykle medytował sobie i nagle pogrążył się we śnie. kiedy się obudził ze
złości na siebie obciął sobie obydwie powieki i rzucił je o
ziemię... z każdej wyrosła roślina, czyli herbata. według legendy po spożyciu liści tego
krzewu znużenie i senność znikają bez śladu. później
zwolennicy Zen upamiętniali ten "cud" ceremonią herbacianą.
niejaki Rikju w 1590r. ustalił 6
przykazań kultu herbacianego. wg tych przykazań m.in. na herbatę wzywa drewniana
kołatka, rozmowa przy herbacie może dotyczyć tylko tematów
poważnych, nie można kłamać ani plotkować, a ceremonia nie może
trwać dłużej niż 4 godziny.
ciekawi Was jak wygląda ceremonia picia herbaty? po
japońsku mówi się "cianoju".
a więc sproszkowaną herbatę wsypuje się do
jednej filiżanki, zalewa wrzątkiem, po czym filiżanka wędruje od gościa
do gościa, każdy z nich łyknąwszy herbaty starannie wyciera
brzeżek serwetą, a kiedy filiżanka jest już pusta, trafia jeszcze
raz w ręce każdego z gości by ci mogli ocenić piękno samej
filiżanki.
w japońskiej tradycji picia herbaty
występuję funkcja czcigodnej herbaciarki (osoby odpowiedzialnej za podawanie herbaty) zwanej "ochakumi". podobno od tego stanowiska zaczyna się pracę w japońskich firmach.
każdy słyszał o angielskim zwyczaju "5 o'clock tea",
który wcale nie kojarzy mi się z dżentelmenem z filiżanką w
dłoni i małym palcem zadartym w bliżej nieokreślonym kierunku. ani też z nakazem picia określonego trunku o
określonej porze, ale jest po prostu dobrym sposobem spędzania czasu z
drugim człowiekiem. o tak, przy herbacie w kubku, w szklance, w
filiżance, tak jak kto lubi i jak chce...
w różnych zakątkach świata herbatę
nie tylko w odmienny sposób się przygotowuje i piję, ale też
różnie się ją nazywa:
w Tybecie – tsamba
w Nepalu – chiya
w Pakistanie – caay
w Laosie – nam sah
w Maroku – shay
w Tunezji – tei
w Egipcie – chai
w Wietnamie – tra
w Birmie – la-pe yei
ale niezależnie od nazwy, smaku,
koloru, sposobu podania i tego gdzie jesteście najważniejsze jest żeby nigdy nie odmówić zaproszenia na herbatę
– bo zazwyczaj zaproszenie takie jest oznaką gościnności.