obaj, Filip i jego opiekun, przybyli na miejsce odpowiednio wcześnie i zajęli pozycję na wysokim stoliku - trochę w oddali aby móc wszystko widzieć. zespół właśnie kończył strojenie, żeby po chwili zacząć grać.
"IT'S WORKING" tak się nazywają trzej panowie. niesamowite pomyślał Filip, gitara, bas i perkusja tylko tyle wystarczy by zrobiło się głośno i przyjemnie. Filip odkrył, że to co słyszy to muzyka, wczuwał się w nią całym sobą (to nie było trudne, bo jest mały i chłonie wszystko jak gąbka wodę). ten bardzo radosny i rytmiczny zestaw dźwięków porwał go całkowicie, że aż sam zaczął tupać łapką. w pewnym momencie wydarzyło się coś niespodziewanego: ze sceny w stronę publiczności powędrował jeden z bębnów a w ślad za nim biegł perkusista! w dłoni trzymał garść pałeczek, które chętnie rozdał widzom i każdemu pokazywał inny rytm do uderzania na bębenku. w tym czasie na scenie miejsce perkusisty zajął wokalista więc wracający pan od pałeczek chcąc nie chcąc złapał za gitarę i zaczął grać. duży bęben wędrował między ludźmi bo każdy chciał spróbować swych sił. i tak oto publiczność stała się nie tylko widzem, ale i twórcą tego koncertu :)
wszystko działo się tak szybko i niespodziewanie, że fotograf, a tym samym opiekun Filipa, nie zdążył nawet zrobić zdjęcia - stał jak wryty :)
Filip był pod ogromnym wrażeniem!
no, ale niestety to co miłe szybko się kończy, trzeba było wracać do domu. Filipowi się bardzo podobało to, co widział i słyszał. obiecał sobie że jeszcze kiedyś odwiedzi to miejsce.