o tym, że każdy Mulinowy Miś
przyjacielski jest nie trzeba chyba nikogo przekonywać. poszukiwania
nowych znajomych to jedno z zadań każdego Małego Podróżnika.
nowym przyjacielem Tokiego została
kulka pokryta miękkim futrem przypominająca nieco wiewiórkę...
kto to taki? szynszyla, w kolorze szarym o imieniu Franek.
Toki wpadł na chwilę do Frankowego
domu by się przywitać i by dowiedzieć się jak najwięcej o
szynszylach w ogóle. Franek okazał się bardzo miłym koleżką...
chociaż jak się później przekonacie nieco za bardzo, hmm... bezpośrednim...
szynszyla to mały gryzoń pochodzący
z Ameryki Południowej (szkoda, że wciąż nie ma tam ani jednego
Mulinowego Misia!) a pytany o paszport pokazałby: argentyński,
boliwijski albo chilijski. na wolności, czyli obecnie głównie w
Parku Narodowym Szynszyli (Reserva Nacional Las Chinchillas), mieszka w górach między 3000 a 5000 m
n.p.m.
szynszyla prowadzi nocny tryb życia. lubi jeść nasiona, źdźbła traw, zioła.
nie wiem czy wiecie, ale świnka morska
czy nutria to krewniaczki szynszyli.
oto Franek:
ma bardzo miękkie i gęste futro (z
jednego mieszka włosowego wyrasta 50-75 włosów). kąpie się w
tzw. kąpieli pyłowej, czyli w pojemniku z piaskiem, bez namaczania
;)
ma długi ogon i bardzo piękne wąsy
czuciowe – wibrysy - które mogą mieć nawet 12 cm długości. jego okrągłe uszy są sygnalizatorem nastroju – kiedy Franek śpi
i jest spokojny ma je po sobie, a gdy coś go niepokoi, ciekawi -
nasłuchują. Franek ma 20 zębów o ciemnożółtym zabarwieniu co
oznacza, że jest zupełnie zdrowy. w przednich łapkach ma 5 palców,
ale podobno chwytne są tylko 4, tylne łapki maja po 4 palce.
Franek jak każda szynszyla jest bardzo
ciekawski, lubi biegać i skakać.
szynszyle kicają jak króliki i skaczą
nawet na wysokość 1 metra.
ze zdjęć poniżej jednoznacznie
wynika, że Toki wzbudził zaciekawienie u Franka.
na szczęście Toki jest bardzo odważny
i nie bał się, że zostanie zjedzony...
chociaż..., ale nie Toki ufał, że wszystko dobrze się skończy!
niestety Franek nie zna tego
powiedzenia "friends are like potatoes when you eat them, they die"
dlatego opiekunka Tokiego musiała interweniować!
z tej przygody Toki wyszedł cało,
tylko jego koralikowy nosek nieco ucierpiał...
a morał jest taki, że czasem nawet
przyjaciel zranić może...